Orbita N

Orbita N zjawiska paranormalne i tajemnicze


#1 2016-06-26 15:35:38

Piotr Gadaj

Administrator

Punktów :   

Incydent w Roswell

2 lipca 1947 roku około godziny 22. Dan Wilmot, miejscowy sprzedawca artykułów żelaznych, i jego żona, siedząc na tarasie swojego domu, zauważyli duży jarzący się przedmiot, który ze znaczną prędkością przeleciał w kierunku północno-zachodnim. Małżeństwo pobiegło do ogrodu, aby obserwować ów obiekt, przypominający swym kształtem „dwa talerze zwrócone ku sobie wnętrzem”. Po niecałej minucie obiekt zniknął. Wilmot twierdził, że poruszał się on bezszelestnie, zaś jego żona powiedziała później, iż wydawało jej się, że słyszała słaby, ostry, świszczący dźwięk. Według Wilmota znajdował się on na wysokości pięciuset metrów, a przelatywał z szybkością sześciuset, a nawet ośmiuset kilometrów na godzinę. Wielkość obiektu wynosiła jakieś pięć do siedmiu metrów, jego kształt był owalny i przypominał dwa nałożone
4 lipca 1947 roku na pustyniach stanu Nowy Meksyk otaczających legendarne już dziś miasteczko doszło do katastrofy, która na zawsze odmieniła losy Roswell i jego mieszkańców. Od tego czasu świat doczekał się wielu interpretacji tych przedziwnych wydarzeń. Przez lata ujawniono mnóstwo dowodów, spośród których jedne były tylko podważane, inne z kolei od razu uznano za wierutne kłamstwo.
Kiedy w lipcu pamiętnego roku Mac Brazel odkrył na terenie rancha Fostera szczątki przedziwnego pojazdu, natychmiast zawiadomił szeryfa George'a Wilcoxa. Wystarczyło zaledwie kilka godzin, by media podchwyciły temat. Na miejscu zdarzenia błyskawicznie pojawiło się wojsko i samochody rządowe. Od tego momentu sprawy nabrały tempa i... owiane zostały absolutną tajemnicą. Natychmiast zamknięto cały teren na kilka dni.
Dopiero po gruntownym pozbieraniu wszelkich elementów wraku oraz wywiezieniu ich samolotami do bazy Roswell, wpuszczono gapiów na miejsce zdarzenia. Ludzie czekali na jakieś informacje czy oświadczenia i faktycznie, niedługo po odkryciu doczekali się wiadomości o odnalezieniu szczątków UFO. Pułkownik William Blanchard w oficjalnym wystąpieniu poinformował mieszkańców Roswell o niewiarygodnym wydarzeniu.
Wiadomość z prędkością światła obiegła całą Amerykę. Ku zaskoczeniu jednak wszystkich, już kilka godzin później Roger Ramey, komandor 8. grupy z lotniska Fort Worth w Teksasie, całkowicie zdementował te informacje twierdząc, że poprzednia wiadomość była wielką pomyłką - nie było to bowiem UFO, a jedynie... najnowszy balon meteorologiczny. Mimo zapewnień, że rzekomo nic się nie stało , wtedy właśnie zrodziło się mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi aż do dzisiaj.
Trzeba przyznać, że oświadczenia rządowe skutecznie uspokoiły rozemocjonowany tłum. Ludzie zapomnieli o katastrofie i przestali fascynować się rzekomą wizytą UFO. Sprawa ucichła na ponad 30 lat i dopiero dwaj amerykańscy ufolodzy sprawili, że świat znowu usłyszał o tajemniczym miasteczku.
W roku 1980 powstała książka pod znamiennym tytułem "Incydent w Roswell". Jej autorzy Charles Berlitz i William L. Moore wyraźnie sugerowali swoim czytelnikom, że w lipcu 1947 wydarzyło się coś niezwykłego. Uważali, że gdyby rząd nie miał nic do ukrycia, nie próbowałby błyskawicznie zatuszować całej sprawy. Książka zawiera wywiady ze świadkami i rozmaite hipotezy, próbujące rozwikłać zagadkę. Do najbardziej ekstrawaganckich należą relacje, według których rzekomo na miejscu katastrofy byli żywi kosmici i tłumacz, który próbował porozumieć się z nimi.
Choć książki nie można było uznać za czysto naukowe dzieło, wywołała ona ogromny zamęt w społeczeństwie. W takiej sytuacji rząd, chcąc nie chcąc, musiał jakoś odnieść się do wszechobecnej wrzawy medialnej. Wtedy to władze USA przyznały się otwarcie do kłamstwa! Okazało się jednak, że nie ukrywali UFO, ale ściśle tajny program wojskowy Mogul, który miał na celu szpiegowanie ZSRR. Wojsko wysyłało specjalne balony zwiadowcze, które miały ponoć wykryć wszelkie próby jądrowe prowadzone na terenach dzisiejszej Rosji.
Teoria prawdopodobna o tyle, że przecież w 1947 roku trwała pomiędzy USA i ZSRR zimna wojna. Z nieoficjalnych źródeł jednak wiadomo, że rząd nie przyznał się do kłamstwa tylko wymyślił nowe, by uspokoić ludzi domagających się prawdy. Ponoć na miejscu katastrofy znaleziono nie tylko latający talerz, ale i kosmitów. Ciała natychmiast przetransportowano do bazy lotniczej w stanie Ohio, gdzie zaczęły się liczne badania i analizy prowadzone przez najlepszych specjalistów USA.
24 września na naradzie wojskowej podjęto decyzję rozpoczęciu tajnej operacji pod kryptonimem Majestic 12. Niestety, począwszy od pierwszych dni lipca 1947 roku Roswell pozostaje niezbadaną zagadką. Wojsko utajniło wszelkie materiały. Członkom grupy, do której należał Blanchard, nakazano całkowite milczenie.
Wtedy właśnie pojawił się generał Thomas Dubose. Lecz jemu także nie udało do końca rozwiązać się tej zagadki. Wiemy jedynie tyle, że przed śmiercią przyznał się, iż dostał rozkaz zlikwidowania wszelkich pogłosek na temat UFO. W 1979 roku publicznie wystąpił Jesse Marcel z 509. grupy bombowej, który był na miejscu katastrofy i ze szczegółami opowiedział o niezwykłym materiale odnalezionym w Roswell.
Według niego to, co widział, w 100 procentach nie pochodziło z Ziemi. Informacje potwierdził w 1990 roku generał Arthur E. Axon. W końcu amerykański fizyk profesor Robert Saurbacher zerwał zmowę milczenia i publicznie ogłosił, że rząd Stanów Zjednoczonych rzeczywiście w 1947 roku odnalazł wrak statku kosmicznego i szczątki UFO na jego pokładzie. Niestety szybko zrobiono z niego wariata, a rząd zadbał, by naukowiec nigdy już nie miał okazji wystąpić publicznie.
Ostatecznie uznano, że słowa Saurbachera to wymysły i brednie. Po co jednak uznany badacz, który całe życie poświęcił dla nauki, miałby wprowadzać ludzi w błąd? Od zawsze wszelkie próby uchylenia rąbka tajemnicy kończyły się fiaskiem. Bezskutecznie próbowano dowiedzieć się prawdy. Wojsko pilnie strzegło tajemnicy.
Wkrótce jednak świat usłyszał spektakularne wypowiedzi jednego ze świadków katastrofy. Glenn Dennis, właściciel zakładu pogrzebowego współpracującego z lotniskiem w Roswell, wielokrotnie opowiadał historię, że dzień po katastrofie odebrał kilka telefonów z zapytaniem, czy może stworzyć trumny niewielkich rozmiarów (około 1 m długości), oraz w jaki sposób można nie dopuścić do rozkładu ciał, które przebywały na słońcu i deszczu.
Ten sam człowiek mówił o rozmowie z pielęgniarką ze szpitala bazy wojskowej, która przerażona opowiadała o sekcji zwłok dziwnych stworów. Niestety nigdy nie sprawdzono informacji, gdyż kobieta bardzo szybko zniknęła w tajemniczych okolicznościach.
Według zwolenników UFO rząd do dziś przechowuje ich zakonserwowane zwłoki oraz szczątki pojazdów kosmicznych. Jest to jednak zbyt rewolucyjna teoria, by którykolwiek z naukowców starał się ją rozwikłać. Pewne jest jednak, że jeśli nie ma tajemnicy to nie byłoby powodów, aby ją skrywać z taką pieczołowitością….

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wlasnepokemon.pun.pl www.pedagog.pun.pl www.rastafari.pun.pl www.asking-alexandria.pun.pl www.alkoholizm-forum-wiedzma.pun.pl