Oddział Intensywnej Terapii (dziecięcy) przywieźli nam dziewczynkę mulatkę 4 latka pobitą przez sąsiada prostytutki, która zostawiła ją pod jego opieką, bo musiała wyjść. Horror, jak ją zobaczyłam zakrwawiona głowa, ślady wbijanych paznokci w skórę i przypalania papierosem, ślady na rączkach i nóżkach od wiązania, krwawe wybroczyny na nogach, rączkach i plecach jakby bił ją pasem była nieprzytomna z tego by się wylizała, ale okazało się że ten debil tłukł jej głową o ścianę i miała krwiaka w mózgu biegałyśmy nad nią całą noc i po trepanacji czaszki zmarła po 2 dniach, też na moim dyżurze (prasa, TV huczały). I teraz zaczyna się moja opowieść.

Siedzimy na fotelach i czekamy na zmianę przy każdym łóżku na panelu w ścianie był dzwonek, który wyciągało się i podawało pacjentowi, żeby mógł nas powiadomić o swoim problemie nad naszymi głowami były światełka i przy naciśnięciu owego dzwonka rozlegał się sygnał dźwiękowy i zapalało się światło z nr łóżka. Słyszymy 3 kliknięcia w dzwonek i zapaliło nam się 4 stanowisko, gdzie nie było pacjenta dzwonek tkwił w panelu idziemy na salę spokój cisza nie muszę chyba mówić, jaki to był dla nas szok w panelu był przycisk, który gasił to światełko nacisnęłyśmy go i wracamy na fotele. Za minutę sytuacja się powtarza i dzieje się, to samo na tym łóżku nr 4 zmarła ta dziewczynka. Zaczęłyśmy się modlić, aż mam gęsią skórę, jak to piszę po modlitwie zamknęłyśmy drzwi już ze strachu i siadamy na fotele za chwilę... Muszę Tobie jeszcze coś wyjaśnić, zima wszystkie okna zamknięte i klimatyzacja wyłączona drzwi na oddział były zawsze zamknięte była śluza i drugie drzwi otwarte prowadzące do wyjścia sala była z drugiej strony. Patrzymy, a drzwi zaczynają się same zamykać powoli, powoli i nagle trzask taki z impetem i się zamknęły. Dobrze, że byłam z koleżanką bo będąc sama chyba bym stamtąd zwiała. Jeszcze miałam historię u mojej kuzynki w domu i u mnie z maselniczką w szafce mogę Tobie, to opisać. Całe szczęście, że ja nikogo nie widzę.